Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   16   —

z sobą wołanie: co czynić?! niema czasu na długie rozprawy, na odwoływanie się do zdań prawyborców. Tu trzeba czuwać i działać. Komitet centralny, posiadając par excellence zaufanie publiczne, musi brać szczegóły akcyi na swoją odpowiedzialność. Naród zaś, będący z komitetem w najściślejszem porozumieniu — bo przez podwójne wybory — powinien się ze swymi centralnymi przedstawicielami solidaryzować bezwarunkowo. Uda się, czy się nie uda — pozostaniemy razem i jednomyślni.
To się panu Apolinaremu podobało.
— A pozwól-że się uściskać, kochany... Jak-że mam pana tytułować?
— Nazywam się krótko swojem nazwiskiem — odparł Hyc, łagodząc uśmiechem orle swe spojrzenie i przychylając się do uścisku pana Apolinarego — mam zato wielu tytułowanych panów na swoje usługi.
— Kolego! szkoda czasu na żarty! — przerwał Kotulski, zauważył bowiem cień zgorszenia, przeciągający przez pogodną twarz pana Apolinarego. — Ludzie możni, którzy trzymają z nami, są pełni dobrych chęci, niektórzy istotnie użyteczni.
Ale pan Hyc wpadł już w werwę i prawił:
— Nie mówię o ludziach możnych wogóle, lecz o arystokracyi rodowej. I od tej nie stronię, bo wszelkie przesądy są mi obce. Ma się rozumieć, że tak zwani »wielcy panowie« są nam uży-