Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   123   —

nia do siły twórczej i obrończej posła. A ci, którzy tworzyli wtedy, gdy mało kto tworzył, którzy bronili, gdy ciężko było bronić, dali swego poselskiego uzdolnienia dowody.
— Można i tak to rozumieć — odrzekł pojednawczo Apolinary.
A po chwili dodał filuternie:
— Co nie przeszkadza, że warto zapisać się do nas.
I zerkał ku Wapowskiemu, który szedł milcząc, zagłębiony w myślach, widocznie jednak poruszony, gdyż dostał gorączkowych wypieków na twarzy.
— Pojadę wkrótce do Warszawy, żeby się zobaczyć z komitetowymi. Zdam relacyę, dobrodzieju mój. Może już przywiozę coś pewnego o kandydatach... Będę pewno i u Gwiazdowskiego.
— Gwiazdowski należy do was?
— A jakże!
— Prawda, prawda... No, a pan Jan Rokszycki z Ziembowa?
— Pan Jan... jeszcze nie. Złapać go nie mogłem: siedzi za granicą.
Znowu przechadzka w milczeniu.
— Proszę mi powiedzieć — odezwał się po chwili Wapowski — czy ten akt podpisany u Gwiazdowskiego został już gdzieś złożony? wysłany? — jednem słowem, czy już koniec z tem?