Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   124   —

— Podpisują w dalszym ciągu. Ale nie jest to obowiązujące.
— A, to dobrze. Bo zresztą cele waszego stowarzyszenia nie mogą być mi obce... Jeżeliby chodziło o udział pieniężny, o pracę nad oświatą ludu, wreszcie o akcyę wyborczą, mógłbym porozumiewać się z wami.
— Chodzi nam także bardzo o pozyskanie osoby...
Wapowski zatrzymał się. Twarz miał gorączkową, a oczy przymknięte. Znękanym ruchem położył obie ręce w wyciągnięte dłonie delegata.
— Niech i tak będzie.
Apolinary nie doznał oczekiwanej radości ze swego tryumfu. Nawet pomyślał:
— Ten się tak do nas przyłącza, jakby go kto prowadził na męki... Każdy ma swoje maniery.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Gdy po obiedzie delegat opuszczał Wojewodzice, udając się do niezbyt stąd odległego miasta, był jednak bardzo zadowolony ze swego dnia politycznego. Przyglądał się sam sobie retrospektywnie i nie znalazł nic do zarzucenia swej postawie, swemu taktowi towarzyskiemu i retorycznemu. Doprawdy urósł i czuł w sobie siłę olbrzyma.
— Niech mi teraz kto powie, żem pozyskał