Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   107   —

siadając jeszcze całkowitej mimiki trybuna, chybił i pięść osunęła mu się po okrągłem biodrze.
Zaś pan Wapowski długo milczał, mrugał nerwowo, i wreszcie zapytał tonem przystępującego do istoty rzeczy:
— Niech mi pan powie, panie delegacie, co właściwie zamierza Stowarzyszenie teraz, w tej chwili? Do czego zabraliście się konkretnie?
— Oj — pomyślał delegat — srodze obcesowy jegomość; trzeba z nim ostrożnie.
Skupił się i powoli zaczął odpowiadać:
— Trudno wyrazić w kilku słowach... Podpisaliśmy najprzód tak zwane »narodowe Credo«.
— Tego nie podpiszę.
Odpowiedź brzmiała tak stanowczo, że pan Apolinary nie śmiał zapytać: dlaczego? I popadł w zniechęcone milczenie. Pobudziło go dopiero nowe zapytanie:
— I cóż dalej? co panowie zamierzacie teraz przeprowadzić?
— No... działać na siły wsteczne nurtujące społeczeństwo...
— Zapewne. Ale najprzód trzeba ściśle określić, które są siły wsteczne, a które zasługują na miano postępowych. Do działania w miastach, najpotrzebniejszego, nie jestem zdatny. U siebie radzę sobie dotyczas nieźle ze swoimi włościanami i robotnikami, bez niczyjej pomocy. — A jeszcze co?