Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




XIX.

Skoro tylko Jan Skumin dowiedział się, że Dosia nie powróci na święta do Radogoszczy, a pan Robert ma je spędzić u Golanczewskich w Topielnie, powrócił do Warszawy, mocno zawiedziony w oczekiwaniach i obrażony w swej dumie męskiej.
Cóż u licha?! Przyjechał do Radogoszczy na wezwanie ojca panny i poprosił o jej rękę. Gdyby to nawet była tylko formalność, przecie Dosia, powiadomiona o jego obecności i oczekiwaniu, powinna była dać jakąś odpowiedź. Niechby odmówiła, jak to zdawało się być zgóry ukartowane. Ale pozostawienie sprawy nierozwiązaną, a jego, Skumina, bez odpowiedzi, było poprostu lekceważeniem.
Choroba Ambrożego tłumaczyła niejako jej postępowanie, ale bardzo niedostatecznie. Radomicki był jej ukochanym wujem, ale przecie nie ojcem, ani żadną taką osobą, o którą troska mogła być obowiązkiem zawieszającym wszelkie inne zobowiązania i formy towarzyskie. Mogła przecie przez dni kilkanaście znaleźć czas na wysłanie listu, jeżeli już nie na przyjazd