Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   224   —

beiny, i mocno podejrzane Teniersy. Z polskich malarzy pysznił się na honorowem miejscu Smuglewicz, spotykało się nowożytniejszych, niegodnych wspomnienia. Matejko przedstawiony był tylko przez dwa oleodruki.
Napróżno szukał Skumin w tym przewale twarzy i postaci jednego choćby krajobrazu. Nie wiedział, że pan Maciej Golanczewski nie uznawał krajobrazu, zgodnie, widać, z gustem antenatów. Mawiał:
— Co mi to za obraz, kiedy nie ma gęby!
To też obfitowała w gęby galerja familijna, złożona z mnóstwa portretów, po różnych pokojach rozrzuconych. Uderzało spostrzeżenie, że te obrazy, im nowsze, tem były gorsze. Niektóre stare, sięgające w kilku egzemplarzach 17-go wieku, choć malowane naiwnie, starały się jednak o podobieństwo i o charakter, które to wysiłki artystów dawały często wynik ciekawy i dla nowożytnego widza. Poznać było można, że taki a taki jegomość był rycerzem, albo opojem, sangwinikiem lub flegmatykiem, wreszcie, że piastował jakieś urzędy i godności, co było wyrażone przez insygnja i akcesorja, a często i przez stosowne napisy w tle obrazu. Portrety kobiece były naogół gorsze i z mniejszem tworzone zamiłowaniem — twarze bez wyrazu, charakterystyka głównie przez strój, cechujący epokę. Wszystkie młode miały nadnaturalnej wielkości perły na szyi.
Bliższe epoki bieżącej wizerunki surdutow e były beznadziejnie pobieżne i nudne. Pociągnął uwagę Skumina portret naturalnej wielkości do kolan, w którym