Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„nawet za jeźdzcem siedzi czarna troska“, to w rozpędzonym wagonie otrząsasz się z niej łatwiej, bo jedziesz szybciej. Błyskawiczne uciekanie widoków sprowadza ten skutek. Lecz tak samo, jak troski, uciekają i upodobania umiejscowione i zapały przywiązane do miejsc, od których mkniesz w świat nowy. Mechanicznie zapominasz i mechanicznie nabierasz prądów nowego życia.
Podczas tej podróży z Helą zmienialiśmy się niby oboje; odpadały od nas wspomnienia berlińskie, warszawskie; stawaliśmy się parą ludzi dobrze znajomych, a przecie odnajdujących w sobie nieznane źródła wrażeń. Zanotować też trzeba, żo światła kolejowe są zwodnicze i dziwnie zmieniają twarze.
Miasto pruskie, zwłaszcza widziane w nocy, bez ramy okolic, przywodzi na myśl wszystko, co się wie lub wyobraża o wegetacji drobnoustrojów ludzkich. Czy ci ludzie mogli kiedy stąd wyjechać na świat szerszy i nie zabłąkać się? Czy w tem oknie na piętrze, nad zielonym balkonem, zgaszono kiedy lampę po północy? A partja bilardu w tej kawiarni gra się zapewne o dydka między tymi samymi graczami od roku... którego? Fala gorących pragnień przerobienia świata gdyby tu doszła, zamarłaby z sykiem, jak pożar stepu trafiający na jezioro.
A może jednak na takiem mrugającem świeczką poddaszu mieszka jaki niespokojny myśliciel teoretyk i przebija marzeniem dachówkę, i wznosi ponad nią rusztowanie myśli germańskiej w mętne niebo? — Ale życie przez to nie piękniejsze wokoło.
Wstają mi w pamięci włoskie mieściny brudne, podające księżycowi szczerbate wyskoki swych murów i szczeliny swych ulic mroczne, przedarte gdzieniegdzie

198