Strona:Józef Weyssenhoff - Hetmani.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Stanie wszystko: koleje, poczta, telegraf, fabryki, sklepy, kuchnie publiczne, wehikuły.
— To będzie jednak mocno niewygodne — nadmieniłem żartem.
— Nadzwyczajnie — ucieszył się profesor — niewygodne dla nas, a jeszcze bardziej dla opiekuńczego rządu. Rząd tego nie wytrzyma. To jest pomysł doskonale radykalny — prawdziwy strajk polityczny.
— A gdyby jednak rząd się uparł i dłużej wytrzymał, niż my?
— Nieprawdopodobne. Jednak na ten wypadek mamy inne sposoby: zbuntujemy wojsko.
— Chce pan powiedzieć: część wojska? Ale widzieliśmy już próby i cóż z nich wynikło?
— Pierwsze stracone placówki. Nastąpią utarczki, potem sprzątanie dowódców. Będą i wielkie rzezie — to nieuniknione. Im więcej krwi poleje się, tem bujniejszy plon wyda ziemia.
Gdym go pożegnał, namyślałem się nad jego słowami. To nie jest program. To wmówić można w kilku zapaleńców, ale nie w naród. Pereat mundus, fiat justitia? — takiego hasła nie zrozumieją tłumy, zwłaszcza rosyjskie, którym chodzi przedewszystkiem o zdobycze ekonomiczne, o ziemię. Bo głównym materjałem rewolucyjnym, wybuchowym, jest w Rosji chłop, głodny ziemi. Jemu nie chodzi o żadną sprawiedliwość ideową, tylko o ziemię dla siebie. W tem żywiołowem parciu, które tak czy inaczej kiedyś przemoże, niema troski o konstytucyjną reformę rządu, ani o prawa różnych narodów, składających państwo rosyjskie.
Nasze sprawy są tak odmienne od rosyjskich! I u nas są głody, niezaspokojone potrzeby, konieczne reformy ekonomiczne, — ale oprócz tego pragnienia

110