Strona:Józef Weyssenhoff - Gromada.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 275 —

— Człowiecze! cóżeś uczynił?! — — wysłałeś ten list?
— Nie jeszcze; mam go z sobą — — Bo co?... — zdziwił się Stefan.
— Podrzyj-że go natychmiast! — Czy dbasz o stosunki przyjazne z tym fabrykantem sieczki dla ludu?
— Ani trochę. Owszem, sporo omyłek mu zawdzięczam.
— Więc obraź się na niego! obraź się śmiertelnie za Agatkę! — nie pisz — daj mu znać przez znajomych, żeś się zawiódł na nim — — gdy go spotkasz, nie witaj się z nim i przeszywaj go wzrokiem pogardy!...
— Kiedy ślepy — nie dojrzy.
— To mu daj nogą... gdzieś! Cel ten uświęci środek, który do niego zastosujesz.
— Rzeczywiście, najlepsza rada... dziękuję — śmiał się teraz Stefan serdecznie.