Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   312   —

— Próbowałem dyskutować — mówił Edwin. Był tam jeden socjalista, który zaaplikował mi odwieczne komunały Marx’a, Lassalle’a, aż nawet Proudhon’a. Nie odpowiedziałem; i nie wiem właściwie, dlaczego tak gorąco obchodzi socjalistów proponowana reforma, będąca tylko przeniesieniem prawa własności z jednych rąk do drugich, zamianą wielkiej własności na małą...?
Domówił Joachim:
— Jest zarazem źródłem chaosu, który ułatwi różne pożytki proletokratom. Bo dzisiejszych naszych socjalistów trzeba nazywać tem, czem są — proletokratami.
— Być może. Jeden tam był tylko ich egzemplarz. Ale kilku włościan. Ci wszyscy, bez wyszukanej argumentacji, oświadczali się za wywłaszczeniem obszarów ponad minimalną ilość morgów — kilkudziesięciu do paruset — i za rozdziałem nadmiaru między małorolnych i bezrolnych.
— To już jasne: — wtrącił znowu Joachim — odebrać ziemię wszystkim, którzy jej posiadają więcej, niż maksymalna działka chłopska i obdzielić nią chłopów, którzy ziemi nie mają, albo jej mają zamało. Program nieco kastowy, nieco brutalny, ale wypływający konsekwentnie z psychiki chłopa. Skoro panowie oddadzą, skoro