Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   253   —

Wiesz? — te pogłoski o rozdawaniu ziemi bezrolnym, przekręcone przez agitatorów bolszewickich, że zaraz im tu rozdadzą ziemię dworską, bydło i konie... Lepsi i rozsądniejsi nic wierzą, ale pijaki i leniuchy powtarzają to, odgrażają się, gdy ich napędzać, pomagają do buntowania innych.
— Nie próbował stryj pozbyć się. tych gorszych?
— Niełatwa to sprawa. Ich związek robotników rolnych i delegaci jątrzą stosunki z chlebodawcami, zamiast je ułatwiać. I nie można się pozbyć złego parobka inaczej, jak tylko, gdy mu się dowiedzie kradzieży. Lenistwo i szerzenie przewrotowych teorji nie są wcale uważane za występki, owszem: — za ostoję wolności osobistej.
— To zasadniczo nie lepiej jak w miastach?
— Trochę lepiej, bo dalej od Żydów. Żyd tu jest rzadki i chłop cudeński ma go w pogardzie.
Ponieważ na folwarku panowała świąteczna cisza, wyszli na szersze pole, przecięte szosą, przy której w oddaleniu rozkładała się długa wieś Znojno. Połyskiwał szereg chat, „bielonych na jasno“, czyli właśnie na barwę wczesnego wiosennego nieba. Sznur tych kanciastych paciorków przetykały ciemne, rozmietlone słupy topoli. O parę wiorst od Znojna przy szosie wi-