Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   97   —

Napisał zamaszyście na podaniu kilka słów gorąco polecających i oddał papier Edwinowi.
— Bardzo dziękuję. Pan major zechce mnie może powiadomić, czy sukno wolne jest od cła wwozowego?
— No... chyba? Dostawa dla armji. Zresztą powiedzą panu to wszystko w komisji umundurowania.
— A wolno jeszcze zapytać, gdzie się ta komisja mieści?
— Przy ulicy Żałosnej — to jest przedłużenie Lubej.
— Ach tak? — już wiem.
Pożegnawszy serdecznie uprzejmego majora, Szaropolski przeniósł się tramwajem, który tego dnia był w dobrem usposobieniu i kursował, na ulicę Żałosną, w pobliże swej nieczynnej fabryki. Ani widok fabryki, ani nazwa ulicy nie zdołały zatrzeć w umyśle Szaropolskiego pogodnego wrażenia, które otrzymał od zetknięcia się z armją. To też wchodził do lokalu komisji umundurowania z zupełną otuchą.
Zaraz na wstępie ujrzał oficera rażąco podobnego do księcia Józefa Poniatowskiego. Brunet, włos falisty, baczki przycięte do pół policzka — widoczny był zamiar skopjowania postaci narodowego bohatera. Szaropolski podszedł do