Przejdź do zawartości

Strona:Józef Mączka - Starym szlakiem.pdf/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

włócznią takty podaje... symfonii zagłady!!
——————————————
W progach szopy przygodnej zasiedli spokojnie,
rozmyślając półsennie o domu i wojnie
pykali fajkę... Słowa padały leniwie —
jak to dzisiaj dzień cały przeminął szczęśliwie —
nie było strat w patrolach, jak konie melasy
jeść nie chcą ⟨Bóg wie jakie przyjdą jeszcze czasy!⟩
tytoniu braknie — wieści od dawna już z domu
niema — urlopów znowu nie dają nikomu, —
a w polu — choć chciej, zdziałać nie możesz niczego:
Mochy strzelają zdała, skoro cię dostrzegą
na koniu — więc złaź bić się na piechtę do błota —
jak teraz ⟨psiakrew⟩ w większej estymie piechota,
niźli sławne ułaństwo!... Z wielkiego rankoru
umilkli, by posłuchać muzyki wieczoru...

już się znowu armatnie ryki światem niosą,
i łyskawice niebem latają jak szosą —
więc ułan w tamtą stronę spogląda ciekawie,
wróżby stąd o jutrzejszej szukając rozprawie,
jak żniwiarz — co pod wieczór w zachód patrzy złoty,
czy pogodę ma witać — czyli strzedz się słoty...
A byli tam żołnierze wytrawni, nie lada —