Przejdź do zawartości

Strona:Józef Mączka - Starym szlakiem.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie rozróżnisz już strzałów w śród gromów zamieci,
jeno się grzmot przeciągły stronami przewala,
niemilknących piorunów przybiera wciąż fala,
to się zbliża jej tętno — to w mrok się oddala!!...
Z nów cisza. — Gdzieś na łąkach, we mgławym tumanie
karabinowych strzałów słychać trzepotanie,
jak na dalekim stawie senny rechot żabi,
to patrol tak po nocy przeciwnika wabi,
pragnąc łączność utrzymać — lub czujne wedety
we mgłę strzelą na oślep — do znanej im mety...

I znów pomruk dalekiej bateryi pod lasem
przerywa ciszę groźnym, złowrogim swym basem —
znowu smugi błyskawic, rozkwitłe nad borem
wierzchołki drzew malują jaskrawym kolorem,
niecąc łuny nad lasem zielonym taborem!

Pieśni ziemi wnet niebo wtórem odpowiada:
Uskrzydlonych szatanów ogniopióre stada
lecą kędyś światami rozhukanym lotem,
z piekielnymi skowyty, z szumem i łoskotem...

Zaś kiedy błyskawice mrok rozjaśnią blady
na chmurach — obraz bojów Mistrzyni, Pallady