⟨Plutonowi mojemu na pamiątkę⟩.
Ozwała się codzienna muzyka wieczoru...
Zaczął ją strzał armatni, wołając wśród boru
znane hasło gromowe wojennej kapeli...
I wnet spiże, drzemiące na sennej pościeli
lafet — jęły kolejno podawać swe tony,
jak w orkiestrze, na zgodny akord nastrojonej
tysiącem instrumentów... W piorunowej skali
słychać armat strojenie, milknące w oddali...
Chwilę cisza. — Słuch do niej przywyknąć nie skory —
oczy w mrokach szukają... Mgła wstała nad bory —
na łąkach stoi blada, tajemnicza, sina,
jak zwieszona przed jutrem tajemnic kurtyna...
A wtem nad mgłą i lasem wykwitły wzwyż łuny
błyskawic... Wszystkie razem zerwały się struny —
strojny akord tysiączne zawrzasły pioruny!!
Drży ziemia — huk straszliwy chmurami w dal leci —