Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 4.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zborowscy, przyjaciele, odstąpili nawet zaciętego, i wkrótce sam jeden u drzwi pozostawszy rzucił się z nich gwałtownie, uciekając bezprzytomny, oszalony. Dopadł swych koni w podwórzu i popędził zgrzytając zębami.