Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 3.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwany Dylem) pan pisarz wojewodziński stanął u drzwi z pokornym ukłonem. Słuchaj waszmość panie Wierzbięta, oto jest powinowaty nasz, książę Sołomerecki, którego matka w opiekę moją oddaje i poleca mi. Jest to dziecko prześladowane, zagrożone przez familją związaną ze Zborowskiemi. Waszmość oka z niego nie spuszczaj. Mogą mu co złego uczynić. Polecam go wam; niech się uczy w kancelarji naszej, niech się wyciera między ludźmi, niech będzie jak waszmość poczciwy, a jak ojcowie odważny, szlachetny.
— I ja go wam polecam, przerwała postępując matka, i zdejmując z palca pierścień kosztowny, podała go panu Wierzbięcie, który nań wielkie oczy zrobił... Przyjmijcie ten błahy upominek od matki, abyście spojrzawszy uań, prośby jej przypomnieli. Ja wam oddaję najdroższy mój skarb.
Pomimo patetyczności tej sceny, która oblana była łzami księżnej, pomimo surowego oblicza wojewody, trudno się było wstrzymać od śmiechu patrząc na pana Wierzbiętę.
Był to chudy, stary już mężczyzna, niezmiernie poważnego oblicza, wyropionych oczów i tak sztywny, twardy, żebyś rzekł lalka drewniana. — Anima damnata wojewody, spełniał jego rozkazy ze ścisłością nadzwyczajną, nie pojmując aby co im na zawadzie stanąć mogło. Wprawny w pisanie listów i kancelaryjne formy, milczący i utrzymujący tajemnicę jak kamień w wodzie na dnie, nie żonaty, nie potrzebujący wiele, cały oddany pracy, nie pożądający rozrywek, był to rodzaj narzędzia nałogiem już tak nakręconego, że inaczej myśleć i działać nie umiał, tylko wedle normy swojej od lat kilkudziesięciu. Dodajmy że pan Wierz-