Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 2.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czniejszego koloru. Bo w tych włosach, zapewne pod różnemi wpływy i w różnych epokach wyrosłych, są i ciemnawe, są i cienkie, są i olbrzymiej grubości. Wprawdzie i oczy otoczyły się już różową obwódką, ale to im tylko wyrazu dodaje. Mówiliśmy o rumianych i błyszczących policzkach, które żółty meszek obsiadł zwłaszcza na brodzie i koło nosa. Nos dawniej miławo-zadarty, dziś się otworzył do zbytku i rozszerzył zdradziecko. Usta wklęsły i usunęły w głąb po stracie zębów, z których jeden tylko wytrzymalszy na przodzie, cytrynową powleczony barwą i jeden czarny trochę wyszczerbiony, na świadectwo o przeszłości pozostali. Broda wprawdzie wyskoczyła zbytecznie na świat, ale wszystko czas swój mieć musi, i broda też świata skosztować potrzebuje. Teraz na nią najpierwszą kapie z łyżki strawa. — I sprawiedliwie. Włosy pani Magdy są tego uiepewnego koloru, któren z pomięszania siwych i blond powstaje, ale nie jest bez wdzięku, zwłaszcza gdy go zdobi pierze i pył.
Otoż i wizerunek gospodyni, ale martwy i bez życia, bo mu braknie wyrazu odwagi, pewności siebie, energii, jaki zdobi Magdę. Podpasana fartuchem, z głową chustką obwiązaną, z warzechą w ręku, kluczem za pas zatkniętym, woreczkiem skórzanym z jednej strony a koronką z drugiej. Magda, wesoło przedrwiwa się z dzwonnika, Wojtaszka, organisty i Magistra.
Z kogo bo się Magda nie śmieje! Sam staruszek ksiądz pleban mięsza się widocznie, gdy Magda puści mu język mimo uszu i dowodzić zacznie czego a obcy, a żacy, a dziadowie truchleją wpadłszy w jej szpony.
Taką jest pani Magda, ale nie zawsze taką była. Życie jej przeszłe pełne niedocieczonych tajemnic; wzdy-