Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Filipowicz, który był wyszedł w celach administracyjnych z salonu... wpadł z głową rozczochraną, nagle, szybko, wprost na nikogo niezważając do pani. Zaczął pochyliwszy się ku niej coś jej szeptać do ucha... pani z Villamarinich pochwyciła się naprzód za głowę, załamała ręce, potem spojrzała na Teklę i pana Maksa, w ostatku pochyliła się ku cioci baronowej i zaczęła jej coś szeptać. Ciocia okazała wzruszenie wielkie i jakąś niepewność. Drgnęła na kanapie, sparta na niej rękami obiema jakby chciała wstać i padła na poduszki.
W czasie tych ruchów i szeptów, Filipowicz stał to na żonę patrząc, to na drzwi, i jakby nagląc o pośpiech, w tem żona rękami wskazała mu ażeby co najrychlej z salonu się wynosił, co też on dopełnił, ale nie wprzód aż mocno odchrząknąwszy i oczyma znacząco wskazawszy na parę... złożoną z panny Tekli i Maksa...
Nim pan Filipowicz spełnił naglące przykazanie wszechwładnej połowicy swej, zaszła jeszcze jedna okoliczność. Niespodzianie ciocia baronowa, w chwili gdy pan Maks miał znaleźć przyzwoitą anegdotkę do opowiedzenia, podniosła głowę i ozwała się do niego, głosem miłym, nieco przez nos...
Cher Max? a palcem wskazała iż się miał zbliżyć do niej?
Cher Max’owi strasznie się widziało odchodzić od panny, udał że nie słyszy, ciociaż w trybie rozkazującym i naglącym powtórzył Cher Max, i trzeba było wstać... Tak też uczynił młodzieniec ale z powolnością i ociąganiem się widocznem. Tymczasem Filipowicz dopadłszy drzwi i pochwyciwszy już za