Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W wolnych chwilach Tekla zabierała ją do swojego pokoiku, dozwalała grać na fortepianie, sama nawet dawała lekcye, i — gdy się raz zbliżyły nie miały dla siebie tajemnic. W godzinach gdy dobrze wiedziały, że ich nikt podsłuchiwać nie będzie, siadały w kątku i opowiadały sobie wszystkie tajemnice swojego życia.
Marysi wspomnienia młodości były mocno zabarwione rzeczywistością; ale to w nich właśnie najzabawniejszem były dla Tekli. Godzinami całemi zapomniawszy o wszystkiem paplały bez końca. Pomimo roztropności swej księżniczka nie bardzo była biegła w odczytywaniu ludzi i ich charakterów, w tem znowu Marysia była dla niej nieoszacowanym przewodnikiem. Co ona przepowiedziała, wszystko się sprawdzało. Panna Rzepczak widziała jasno cały mechanizm i sprężyny pensyę poruszające — przez jej bystre oczy jaśniej też przejrzała panna Tekla.
Właśnie tego dnia po południu była rekracya; panna Rzepczakówna nie siadająca do stołu, przyniosła z sobą bułkę, z kawałkiem szynki i jedząc ją czekała na przyjaciółkę, z którą czas po obiedzie spędzić miała. Dla niej wyrzekła się domowego obiadu. Tymczasem, zostawszy tu sama, przewracała książki, patrzała oknem w dziedziniec i zabawiała się jak mogła.
Ktoby ją tu był zobaczył wesoło z bułką w ręku podskakującą po pokoju, śmiejącą się sobie samej w zwierciadle, biorącej zuchowato pod boki, a pomimo rubasznych ruchów, pełną jakiegoś rodzimego wdzięku dzikiego, odgadłby w niej może dziecko ulicy, któ-