Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mowały. Karmienie się tak różnorodnemi żywiołami, bez przewodnika i porady, stworzyło w jej umyśle dziwną mieszaninę, w której o własnej sile nie umiała zaprowadzić porządku; jednakże czuła przynajmniej potrzebę jakiejś nici przewodniej i szukała jej.
Mimo wieku był to umysł daleko już może dojrzalszy i dalej sięgający, niż to co ją otaczało. Czuła nicość tego co miała w koło siebie, nie okazując wcale wyższości swej i trzymając się w odosobnieniu. Nie otwierała się nikomu, bo wiedziała że nikt by jej tu nie zrozumiał, a ona nikogo nie nawróciła.
Umiała być dobrą i łagodną dla pani z Villamarinich i panny Eufrozyny, dla wszystkich zresztą — gdyż i oni byli dla niej dobremi, a serce miała skłonne do przywiązania się.
Zarzucano jej tylko brak otwartości i chłód, ale z tych wyjść nie umiała, nie czując w swem otoczeniu nic sympatycznego dla siebie...
Jedyną przyjaciółką serdeczną (czemu się wszyscy dziwili i po trosze krzywili na to), była rowieśnica już także dwudziestoletnia; przychodząca na pensye, której wychowanie było bardzo opóźnione panna Maryanna Rzepczakówna, córka ubogiego restauratora, powiedzmy otwarcie, szynkarza, którą rodzice ledwie nie ledwie potrafili umieścić na pensyi (długo jej przyjmować nie chciano) zapewniwszy się iż tajemnica stanu rodziców i pochodzenia panny zostanie najściślej zachowaną.
Do przyjęcia panny Rzepczakówny przyczyniły się okoliczności natury czysto administracyjnej. Ojciec którego córka zaklinała, aby się jej, jak mówiła, po-