Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zaklęta księżniczka.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przedziwnie uczesaną, białą różową, i równie jak żywy kawaler mało mówiącą... Patrzała nań z ciekawością, szczególniej gdy on na nią nie patrzał, zadawając sobie pytanie, czy też wszyscy młodzi mężczyźni są równie mało znaczącemi lalkami, jak ta próbka.
Mając zupełną swobodę czytania co chciała, panna Sierocińska od lat ośmnastu karmiła się jak najfantastyczniej dobieraną strawą duchową. Była ciekawą, czytała wiele i bez wyboru... Umysł pojętny, osamotnienie zmuszające do pracowania nad sobą, wykształciły ją nad wiek.
Pani z Villamarinich miała jedną namiętność rujnującą, czytała ogromnie wiele i to samych romansów. Z czytania tego nie miała najmniejszej korzyści, bo zajmowała się niem, zupełnie tak jakby gryzła orzechy — ale poświęcała znaczną część dnia nałogowo tej lekturze, w której Paweł de Kock stał na równi z panią Sand, Chateaubriand z Mussetem, Lamartine z p. Berthet, pp. de Gondrecourt z Arturem Houssaye.
Książek wiele pożyczała, ale kupowała ich też dużo... Trzymane były pod kluczem, w osiemnastym roku wszakże, że klucz ten oddano w ręce pannie Tekli, znajdując, że romanse stanowiły wcale nie złą propedeutykę życia, z którego niebezpieczeństwami zaznajamiały. Panna Tekla czerpała z tej biblioteki, na której dnie zakopane były niebezpieczne produkcye końca XVIII wieku, o których właścicielka zapomniała. Obznajomiła się więc młoda panienka nader wcześnie ze światem i rzeczywistym i kłamanym... a obojgiem tak znużyła, że uciekła się później do poważnych naukowych książek, które ją więcej zaj-