Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

napce, wziął białą rączkę, pocałował, uśmiechnął się i począł namawiać, aby na maskowy bal do Lipska przyjechała, gdzie ks. Wirtemberskiego i Hohenzollerna miał przyjmować.
Ożywił się niezmiernie, mówiono potem o jakimś turnieju... Nie wspomniał ani o klęskach swych, ani o przeszłości... wstał i powrócił do Coseli...
Ks. Cieszyńska teraz już spokojną i pewną być mogła, że jej nic nie odbierze, ani tego wspaniałego pałacu, ani dóbr na Łużycach, ani księztwa... Mogła się cała oddać staraniu o wyjście za mąż...
W kwietniu po karnawale, Karol XII jeszcze u tego samego prostego stołu w niewielkiej izbie jadalnej w Altransztacie przyjmował odwiedziny lorda Marlborough, zaprosiwszy do tego samego stołu Augusta, który nie śmiał i Leszczyńskiego, który nie mógł się od bytności wymówić.
Było to już w kilka dni[1] po tym sławnym liście, który August był zmuszony z rozkazu Szweda napisać do króla Stanisława i jeszcze upokorzenia nie przebolał, gdy mu na nowo pić z tego kielicha goryczy kazano.
Karol XII się tem bawił i igrał ze złapanym kuzynkiem jak kot z myszką.

W wigilią odwiedzin lorda przybiegł konno do Leśnik, gdzie królestwo oboje, bardzo skromny domek zajmowali. Stosunki Leszczyńskiego z Karolem były szczególnego rodzaju. Dwa te charaktery i temperamenty różniły się od siebie jak niebo od ziemi; ale w jednem łączyły zgodnie: Karol XII i król Stanisław zarówno stali niewzruszenie przy zasadach i przekonaniach, przy wierze swej w prawdy, na

  1. List Augusta do Leszczyńskiego z dnia 15 kwietnia 1707, a Marlborough w Altranstacie 26 — 29, t. miesiąca. (P. A.)