Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

za nim, nie żaliła się jawnie... Co do rodziny, o tę był spokojnym król, iż się nie upomni Urszuli.
We Wrocławiu szlachty i panów polskich trafiało się dosyć wielu, a że dom księżnej był gościnny i otwarty, a kuchnia wykwintna i wina dobre, zbierało się tu zawsze kółko liczne, mężczyzn szczególniej.
Szli ci w największej liczbie, co króla nie lubili i do roboty przeciwko niemu byli gotowi.
Księżna otwarcie przeciwko Augustowi nie występowała, milczała, dumną minę przybierając, ale nikomu nie przeszkadzała ciskać błotem i kamieniami.
Z dziesięć dni upłynęło, od wyjazdu Witkego, gdy zrana wpadła zdyszana Grądzka, zaperzona i wzruszona, oznajmując po cichu, że książe Aleksander przybył incognito, nie chciał aby o nim wiedziano, ale żądał godziny do rozmowy.
Księżna posłała zaufanego dworzanina z zaproszeniem na obiad, na którym nikt więcej być nie miał oprócz ich dwojga.
W domu nastał sądny dzień! Trzeba się było ubrać tak, aby być zachwycającą, piękną, a dystyngowaną, aby popisać z przepychem i smakiem.
Siadała i zrywała się od tualety, biegała, przeklinała, płakała, obiecywała góry złote, rozpaczała, śmiała się, ubierała siebie, pokoje, służbę, a naostatku i obiad musiała uczynić biesiadą jakąś bajeczną.
W domach pańskich już wówczas do nader wykwintnego stołu przywiązywano wielką wagę, dobry kucharz był cechą domu arystokratyczuego... Po wsiach jeszcze zajadano bigosy, rozkoszowano się flakami i zaspakajano sztukamięsą z chrzanem. Po pałacach i zamkach kucharze cudzoziemcy, osobni pasztetnicy i cukiernicy nie byli osobliwością.
Ks. Aleksander, jak wszyscy Sobiescy, był po francuzku wychowany, wykarmiony i gębę miał popsutą. Jeden Jakób niegdyś pod Wiedeń idąc z kró-