Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ruszył ramionami.
— I tajemnicy domagam się — nalegał prezes — pod słowem honoru!
A! honoru! rozśmiał się Kudełka — po co tu już honor mięszać do sprawy, w któréj go wcale nie widać. Pan Teodor przecie i słowa nie dając, przyrodniego brata i jego familji kompromitować nie zechce.
— Bądź pan spokojnym — dodał Teodor — dokonanie sprawiedliwości i pomstę krzywdy mojéj zostawiam temu, co sądzi i karze.
Prezes rzucał na nich oczyma z kolei, badając twarze, nie pewien co ma począć — zdawał się wahać, myśleć — wreszcie drżąc rzucił się na siedzenie, pochwycił pióro i położył je raz jeszcze — zakrył oczy — z gniewu trząsł się cały, nim się zebrał na siłę spełnienia tego co od niego wymagano.
Siadł do pisania.
Kudełka przystąpił do stolika i począł zwolna dyktować, a przez szkiełko sprawdzał czy improwizowany uczeń nie wyda się w zadaném mu ciężkiém pensum.
W czasie całéj téj sceny milczącéj, twarz prezesa tak strasznie zmienioną była, iż zdawał się ostatniéj dożywać godziny... Pióro to biegło po papierze z gorączkowym pospiechem, to się wstrzymywało zwątpiałe i onieśmielone... Myślał już o przyszłości. — Skończywszy pisać — na pół omdlały dłońmi osłoniwszy twarz, siedział długo nie mogąc się z miejsca poruszyć.
Kudełka wziął papier odczytał, umoczył pióro, podpisał je — jako świadek — a razem akt podejrzany położył przed prezesem...
— W dodatku masz pan jeszcze i gotowe zeznanie ks. Lackiego, już nam nie przydatne... rzekł kłaniając się.
Oba papiery pochwycił prezes, cisnąc je do kieszeni. — Nie odpowiedział już ani słowa, wstał z brwiami namarszczonemi, zatoczył się jak upojony i chwiejącym krokiem, ze spuszczoną głową, nie pozdrawiając nikogo wyszedł.
W pierwszym pokoju oczekująca na koniec konferencji doktorowa, któréj zdawał się nawet przechodząc