Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stynkt paskudny odpędza człowieka od niedoli i cierpienia.
Przez parę dni prezesa nie było.
Nie powracał — Murmiński zajął sobie w kamienicy Kudełki pokoik na trzeciém piętrze dawniejszy i żył cicho a skromnie, nie pewien jeszcze co z sobą pocznie. Wszystko zależało od postanowienia prezesa i jego postępowania. — Ze wszystkiego jednak wnosząc można się było spodziewać wystąpienia gwałtownego i procesu.
Ale dni kilka spłynęło w ciszy — jak przed burzą.
Jeszcze o powrocie prezesa nie wiedziano w mieście, gdy — jednego ranka, o godzinie wczesnéj służący zameldował doktorowéj, iż prosi, aby się z nią mógł widzieć i rozmówić. Doktorowa była tak jeszcze rozgniewana i obrażona, iż wcale go znać nie chciała, namyśliła się jednak, iż może przybywać z chęcią zgody lub zadość uczynienia — i kazała prosić.
Cała blada i drżąca przyjęła go w progu salonu.
— Nie spodziewałam się pana u mnie widzieć, rzekła, i podziwiam jego odwagę.
Milczący i blady wszedł gość, pozdrawiając ją lekkiém głowy skinieniem, obejrzał się ostrożnie za siebie, a nie widząc nikogo, począł pół głosem.
— Kuzynka jesteś nadto dobrą chrześcianką, ażebyś mi przebaczyć nie miała — jeśli jéj chybiłem. Są chwile w życiu, gdy człowiek sobą nie włada. Mogłem pobłądzić, ale gdy czuję winę, chętnie ja naprawiam.
Wielce zdumiona gospodyni nie umiała na nią odpowiedzieć.
— Jesteś pani krewną naszą, masz dla rodziny pewne obowiązki, ani my się ich też ku niéj nie zapieramy.
Bądź co bądź, tę nieprzyjemną, gorzką, pamięci mojéj matki uwłaczającą historję chciałbym skończyć zgodnie i bez niczyjéj krzywdy.
Dowiedziałem się tu, że pan Teodor się znalazł... chcę... chcę się z nim widzieć, pomówić — jeśli mo-