Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wsze cień wątpliwości. To wypływa z natury rzeczy. Rodzina można przeciwko ubogim ludziom, choćby miała słuszność jawną, zawsze zostanie w podejrzeniu ucisku, przy środkach jakie posiada. Z tych wszystkich względów, jeszcze raz powtarzam, dobrze się rozmyśleć należy.
Prezes zmilczał.
— A więc rozmyślę się — rzekł podając rękę adwokatowi — a tymczasem zostać to powinno między nami.
— Adwokat jak doktór ma obowiązek milczenia — kłaniając się dodał Dr. Obst, który spojrzał na zegar, ażeby wiedział jak naradę ocenić.
Ze zwieszoną głową wyszedł prezes od niego. Dotąd całą sprawę sam wedle swéj myśli chciał prowadzić, nikogo nie przypuszczając i nie wtajemniczając w swe zamiary. — Teraz zaczynał miarkować, iż rodzinę swą, równie jak on interesowaną w procesie, należało wezwać dla narady. Nie chciał jéj wszakże czynić zbyt głośną i dla tego listy do najbliższych krewnych rozpisał, zapraszając ich nie do miasta, lecz do wiejskiego swego majątku.
Gdy Teodor Murmiński przybył z panią doktorową do miasta — prezesa nie było, właśnie wyjechał do domu żonę i rodzinę zostawiając. Spodziewano się go wkrótce z powrotem.
Miał więc czas odetchnąć i obmyśleć jak mu postąpić należy. — Najpierw pobiegł do Kudełki, którego zastał, jak zwykle, w książkach zatopionego.
Stary uściskał go serdecznie.
— Już tedy teraz, zawołał — wszystkie biedy skończone, a widzisz, niegodziwcze ty jakiś, a widzisz jak nigdy rozpaczać się nie godzi! No — a gdybym ja tam wówczas nie był!! Składa się jak najpiękniéj, imię, dziedzictwo i przyszłość jasna i spokojna... Dzięki Bogu!
Teodor uśmiechał się... ale smutnie...
— Oto masz ten brewiarz który losy twoje tak długo w sobie chronił — zawołał pokazując mu księgę... Ks. prałat był bardzo rozumny człowiek, co