Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wielki świat małego miasteczka 01.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 91 )

ziję, teraz zaś czytaj dalej; powiedziałem com myślał, i znowu przez pewny przeciąg czasu, będę cierpliwy.


Gdym tak myślał sobie, wszedł Jan do pokoju, z tak śmieszną postawą, iż mimowolny uśmiéch błysnął na moich ustach.
Oczy jego były subtelnie zmrużone, ręce kończyły jeszcze poruszenia, którym w czasie pośpiesznego biegu ulegać musiały; czapkę miał ściśniętą pod ręką, a ubior przydawał oryginalności, samej z siebie i tak już śmiesznej postawie. Zdobił go szpencer dymkowy, przestronny i długiém używaniem podziurawiony, miał tak-