Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiego, bywało siak i tak, tędy i owędy, czy to tam wszystko wygadać.
Majątek nie był spadkowy, sam wyznawał że go nabył, a co mu zostawili rodzice, gdzie i jak się wychowywał, od czego począł, niesposób się było dowiedzieć. Żartami się łatał, ściskał, całował i mówił o czem innem.
Troską, z której się przed wszystkiemi spowiadał i która go czyniła śmiesznym, była niepomierna chęć ożenienia się. Nie przyznawał się do tego iż mu szło o to, by ród starożytny nie wygasnął na nim, ale wzdychał do szczęśliwości małżeńskiej, do złotego jarzma, przez samą miłość jego. Trzeba go było podsłuchać gdy marzył głośno o pożyciu z dobrą, młodą, kochaną żoną.
— Dla czegóżeś, kochany panie Janie, nie ożenił się dawniej? — pytałem.
— Nie trafiło się, to raz, powtóre, dużoby o tem mówić, pracowało się, czasu nie mogłem tracić i zwlokło się no, może i dobrze że się zwlokło, bo dziś inaczej człowiek widzi i czuje, a serce, dzięki Bogu nie ostygło!
Gdy o tem mówił, zwykł się był fertycznie na jednej nodze wykręcać, nucić i czasem na zwierciadło spoglądać. Minkę robił figlarną.
Często przy pierwszej z kimś znajomości, komornik, gdy przyszło do poufalszej rozmowy, zagadywał go zaraz:
— A nie wiesz tam, dobrodzieju, jakiej hożej, poczciwej dobrego rodu panienki? hę?
Chociaż spóźniwszy się nieco, komornik z warunków jakich wymagał od swej przyszłej nie spuszczał wcale. Wymagał aby była szlacheckiego starego domu, młoda, piękna, no — i coś pod poduszkę. Rozumiało się samo z siebie iż powinna go była kochać.
Do miłości wysoką przywiązywał cenę; lecz był tego przekonania, okręcając się na pięcie i przeglądając w lustrze, że podbicie serca niewieściego nie mogło dlań być trudnem. W obejściu się z kobietami