Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poczciwy rejent był galantem i nadskakującym wielce zabawnie.
Nigdy nie brał za złe gdy się śmiano z niego, koncepta bowiem prawił i śmiech kładł na ich rachunek.
Dla pań zamężnych, jak dla całej płci pięknej, Pampowski był z weneracyą i z nadskakiwaniem, lecz nie posuwał się nigdy do żadnych dwuznacznych okazów admiracyi, szanując sakrament do którego sam wzdychał. Oburzał się nawet na tych, których zwał bałamutami, piętnując ich jako plagę społeczeństwa.
Natomiast czternastoletnie panienki, w spodeńkach chodzące jeszcze, czcił i wielbił, a nierzadko się do nich zalecał. Urok młodości tak nań działał, że nie wymagał ani nadzwyczajnych wdzięków, ani dowcipu, ani szczególnych talentów; byle panna była świeża i młoda, natychmiast gotów był się kochać i to szalenie.
Zachcianki te spotykały go co chwila, lecz równie szybko jak się zapalał, tak brał na rozum, ważył, pytał i reflektował się.
Uczucie i refleksya walczyły w nim nieustannie, były godziny zwycięztwa dla jednego i dla drugiej. W zapasie zawsze miał kilka przedmiotów adoracji; z młodzieńczą łatwością, z motylim polotem skakał od jednego do drugiego.
Nie potrzebujemy mówić, iż w tym stanie ducha i serca, Pampowski żył prawie wyłącznie myśląc, mówiąc, zajmując się kobietami, nikt nad niego w pewnej sferze dostępnej, nie mógł mieć dokładniejszych i bałamutniejszych razem wiadomości o wszystkich pannach na wydaniu.
Widoki jego nie sięgały nazbyt wysoko, ale też nie spadały nadto nizko. Najpiękniejsza twarzyczka nieopatrzona pewnemi kwalifikacyami, nie działała nań. Był to bowiem człowiek, mimo swojej pozornej lekkości, bardzo stateczny i obyczajów nieposzlakowanych.
Spotykając piękne twarzyczki osób, które dlań