Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sknoty za drugiém jakiémś kochaniem; nie byłoby jéj nudno w chacie! Aleto dzieciństwo! dzieciństwo! marzenie! dziwactwo! Chytrato dworka i nic więcéj zapewne! Cha, cha! i mnie na chwilę podeszła. Filut baba ze swoją rozprawą o kochaniu: musiała go probować!
Tak myśląc, szedł p. Tadeusz brzegiem jeziora ku domowi, ze spuszczoną głową; niekiedy poglądał na dwór samotny, cichy, jak było jego nowe życie; to znów na wieś i na czarną cerkiew starą, a w głowie jego zwieszonéj jakby ciężała, plątały się dumania wieczorne i niespokojne pytanie przyszłości o jutro.
Bo każdy człowiek ma trzy życia w sobie: jedno, po którém płacze; drugie, w którém żyje i stęka; trzecie, którego się spodziewa. Temi trzema żywotami w pełni dopiéro żyje człowiek; z tych trojga zwija się wieniec jeden, a gdzie brak z nich jednego, tam srogie miejsce jego zastępuje cierpienie: i zarówno płakać przeszłości, i tęskno się do niéj odzywać, boléć na ciężar teraźniejszości i spoglądać w przyszłość jaśniejszą potrzebujemy wszyscy.