Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
86

rol zajmował się nim jak przyjacielem, czuł bowiem, że część przynajmniéj losów nieszczęśliwego miał na swém sumieniu. Wziął się więc troskliwie do trudnego zadania leczenia téj choréj duszy.


Otóż na jakich zajęciach płynęło to życie w Sarnowie; rozmowa z rotmistrzem zestarzałym, zdziecinniałym niemal, ze Sztaszkiem, który był obałamucony i zwichnięty, gospodarka, książki, las, łowy, lud prosty.. a przedewszystkiém, wyczekiwanie owéj wielkiéj, spodziewanéj godziny.
Ileż to pokoleń aż do grobowéj deski nastawia ucha na dźwięk ten.. którego nie usłyszy nigdy.. iluż to starców niechce umierać nie ujrzawszy ojczyzny, czekają jéj jak Symeon.. i mówią wnukom po cichu.. —
O! nie! nie umrę póki Polski nie będzie.. jeszcze ja ją ujrzę na starym tronie — zwycięzką!
W sercu każdego Polaka brzmi ta nuta — ojczyzny, do zgonu.. Niewierzym w śmierć bo oczy każdego chcą i spodziewają się ujrzeć Polskę straconą.
Każda wieść z daleka coś dla téj Polski przynosi.. Czy się co ruszy na wschodzie, czy zaszumi