Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/394

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
394

Nowym Moście, owym historycznym pomniku z czasów, z których zostało się stolicy niewiele pamiątek.. Karol stąpając o kuli postrzegł u słupka mostu siedzącego człowieka, wyglądającego na żebraka.. Przy nim siedział pudel bardzo misternie wystrzyżony.. Przed obu wystawiona tabliczka drewniana oznajmowała przechodniom, iż artysta oczekujący praktyki, podejmował się psiéj toalety, strzyżenia, obcinania uszu i ogonów. Chcąc zbiedzonemu, a może głodnemu artyście rzucić grosz Karol się przybliżył, ubogi podniósł oczy i załamawszy ręce, krzyknął po polsku —
— O Jezu miły! panicz! pan Karol.. W wynędzniałéj twarzy ledwie Pluta poznał Stacha. Ten patrzał na nogę i kulę —
— Bez nogi! powtarzał z rozpaczą.. ustrzelili mu nogę! Mój pan! mój pan!
— A tyż, biedny Stachu — zszedłeś na most i strzyżenie pudlów? Gdzież dom, żona, gospodarstwo?
Stach podniósł nań oczy zmęczone.
— Żona! niech już pan o babach nie mówi! poprzysięgłem, że do śmierci nienawidzieć je będę. Opuściła mnie po roku pożycia — to nic jeszcze — ale z kim, proszę pana z kim? z po-