Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
382

Nieśli z sobą jakieś niewidzialne ziarna, które Bóg czasem zawiesza u skrzydeł ptaka, mieści w paszczy zwierzęcia, posyła z wichrem i burzą, aby się na pustyniach zasiały...
Kościuszko zgnieciony niewolą, ranny na ciele i duszy, patrzał na więzienne kraty, zwątpiwszy o swobodzie, gdy cesarz Paweł go uwolnił... Popłynął, aby być wolnym do Ameryki, a wrócił z niéj zatęskniony za Europą... patrzeć z blizka na świat, który się mienił w szlachtuz wojenny, dla sławy jednego a niewoli wielu...
Miecz, co wyzwalać był powinien, podbijał, wojna, która narzędziem być miała, stała się celem i ideałem...
Nasi wodzowie i żołnierze szli bezmyślni dla sławy, dla laurów służyć tylko... dla śmierci może i pozbycia się utrapionego żywota; Kniażewicz, Dąbrowski, Jabłonowski, Sułkowski... tysiąc innych mniejszéj sławy, a równéj może zasługi.
Były to pielgrzymki smętne, z głową zwróconą ku Polsce, zawsze ku niéj — z pytaniem w duszy — kiedy tam powrócim?
Niektórych, sieroty bez rodziny, przytuliły obcych domy, inni stworzyli sobie, miłością wielką przybranych, braci i siostry — ale komuż