Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
373

wyszedł z téj twierdzy a znał każdy jéj zakątek, wszystkie słabe strony — pewien był prawie zdobycia — dla tego nie dając załodze czasu przygotowania się ku obronie, opasał ją natychmiast.
Murzyni byli w przemagającéj liczbie, ale napaść ich nieporządna mogła być odepchniętą... Spychani, rażeni strzałami darli się na okopy, trupy staczały się w fossy, a po ciałach ich pięli się drudzy.. ale zajadłość słabła powoli.
Chociaż strzały kładły napastników, a liczba ich zawsze rosła.. mniéj śmiało biegli... Napaść jednak mogła być groźną przez liczbę samą, gdy Wodzinski, który ledwie schronił się w mury, przedsięwziął śmiałą wycieczkę.
Polacy rzucili się z nieustraszoném męztwem w chwili, gdy czarni najmniéj się tego spodziewali; oddział ich morderczy siejąc ogień od razu rzucił popłoch na tłumy.
Poparto ich ogniem działowym... czerń stanęła... widać było tę chwilę przełomu, która stanowi o losie walki.. Nagle cała ta chmura rozkołysana.. rzuciła się w tył, zaczęła cofać i odpędzona w największym nieładzie i popłochu pierzchnęła. —
Cała równina pod twierdzą Jeantot przed-