W Jeantot ledwie przestąpiwszy próg bramy... Karol się zachwiał i pod murem padł bezsilny.
Zaniesiono go do szpitala... Tadeusz także był ranny...
Oddział schronił się cały... gdy czarni, którym żal było pastwy, co się im wymknęła — ośmieleni zapewne przez tych, którzy się z nimi połączyli, a znali dobrze słabość przytułku i szczupłość sił francuzkich — całemi massami rzucili się ku twierdzy.
Znowu ten wrzask dziki, okrzyk wojenny, podobny do wycia drapieżnego zwierza... rozległ się w dolinie... ale mu wystrzały z dział odpowiedziały...
Zostawując Karola w rękach chirurga, Tadeusz z przewiązaną ledwie raną, wybiegł na okopy... czuł, że tam wszyscy byli potrzebni... Gorączka boju go objęła, serce biło... zwycięztwo otrzymane exaltowało... Karol nie mógł się temu sprzeciwić, a może obrachował, by nieuchronne odjęcie stopy odbyło się w niebytności Tadeusza... Pragnął żyć choć kaleką, aby nad nim czuwać jeszcze, a jeśli można, go ocalić.
Clairvaux, który przed nie wielą godzinami
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/372
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
372