Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
363

każde zwycięstwo zbuntowanych odbierało sprzymierzeńców, którzy się z nimi łączyli.


Dobiwszy się do przystani, napróżno żołnierze znużeni spoglądali na ten ląd tak uroczo zieleniejący przed ich oczyma — wysiąść im nie pozwolono. Dowódzcy tylko popłynęli do jenerała Leclerc, a lud został w skwarze na pokładach. W kilka godzin za powrotem starszyzny dowiedziano się, iż pół-brygada miała być rozdzielona i natychmiast rozwieziona na przeznaczone jéj stanowiska.
Pierwszy batalion, do którego oba należeli Plutowie, sam jeden wysiąść miał w Cap Français, inne płynęły natychmiast do Môle St. Nicolas i Port-au-Prince. Statki zerwały się z kotwic; — schorowani od morza, znękani drogą i upałami, skazani musieli wyruszyć... Żegnali się i płakali niektórzy. Wielu z nich już się w życiu nigdy widzieć z sobą nie miało. Ale na pokładach znowu zabrzmiała pieśń: —
— Jeszcze Polska nie zginęła!


W Cap Français głównym oddziałem murzynów dowodził Clairvaux...