Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
362

Nikomu téż nie były obce wypadki téj wojny z czarnymi, którzy się dobijali — należnéj im swobody.
Polacy w imieniu Francyi szli ich zakuwać w kajdany.
Imiona Toussaint-Louverture, Dessalin’a powtarzano, wiążąc do nich krążące o charakterze wodzów wieści.
Wszyscy wiedzieli, że walczyć będą ze zbuntowaną dziczą, a nie mogło pochlebiać żołnierzowi, iż w pomoc mu dodać miano psy zażarte.
Francuzi wszakże tłumaczyli tę wojnę szczepieniem cywilizacyi na oceanie Atlantyckim.
Dla jenerała Leclerc, który z garścią już straszliwie zdziesiątkowanych wojsk opierał się tłumom — w sam czas nadchodziły posiłki — Z dwudziestu tysięcy jego żołnierza nie została już ani połowa...
Część wprawdzie czarnéj ludności przejednaną była i uległą, ale i téj trudno było zawierzyć, co chwila należało się obawiać zdrady i rzezi...
Każda godzina zwiększała niebezpieczeństwo,