Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
356

od Europy odegnać... Starzec wyszedł na ląd żegnać wsiadających ze łzami, i rzucając konfederatką do góry, wołał długo.
Jeszcze Polska nie zginęła!
Żagle się wzdęły, wyciągnięto kotwicę... barki powiozły ostatnich... żegnano Europę...
Staruszek stał długo sam jeden na grobli, a ze statków wiewano chustkami... aż wreszcie... wszystko znikło za łzami.
Dzień był pogodny a jasny tak, że stojący na pokładzie widzieli dobrze Gibraltar i Algesiras z jednéj, Ceutę z drugiéj strony na zamglonym brzegu Afryki.
Z pomyślnym wiatrem dopłynęli tak do Kadyxu, gdzie na nich inne okręta czekały, przez konsulat francuzki przygotowane. Tu jeszcze kilku z półbrygady zabrakło odwagi i sił do dalszéj podróży — pozostali sami jedni w obcéj stronie... znękani i chorzy...
Po kilku dniach wypoczynku 12 Sierpnia, flotylla wyszła pod żaglami z pomyślnym wiatrem.
Wkrótce lądy zniknęły z oczów. Dla tych, co pierwszy raz byli na pełném morzu, widok