Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
355

Miesiąc cały stała tu 113 pół-brygada... Konsul odżył z niemi, pędząc dnie w pośród ludzi, z których wielu znał rodziny... Był on sam z krakowskiego na pograniczu Szląska, nie obcą mu była Plutów rodzina i innych wiele. Dopóki Polacy pozostali w Maladze, co dzień w paradnym polskim stroju assystował im... ale na nieszczęście owa klucznica i służba — nie powracali.
Mowy już o nich potem nie było. Ci co odwiedzali Paprockiego, znajdowali go w ciasnéj izdebce, zawsze w początku zajętego wyszukaniem kluczów od paradnych pokojów, które się nigdy nie znajdowały...


Uczynny konsul miał ochotę ciekawszych ze starszyzny powieźć na mułach dla zwiedzenia o dziesięć tylko mil odległéj z tąd Grenady, pokazać im owe sławne budowli maurytańskich szczątki — ale z dnia na dzień oczekiwała flotylla przyjaznego wiatru... potrzebnego do przebycia cieśniny... a spodziewając się go, nie wolno było nikomu po za obręb miasta się oddalać.
Nareszcie dnia 25 Lipca zawiał ów wiatr pożądany — nie wszystkim! — który miał ich