Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
348

pod moskiewską flagą, na którą dwie kompanie wsadzono — pod San Vincenzo przodem ciśnięta, o skałę zgruchotaną została. Ze stuośmdziesięciu ludzi trzecia ledwie część ocalała. Z oficerów jeden kapitan Kastus winien był żonie, że życie unieść potrafił. Odważna włoszka, obeznana z morzem, widząc niebezpieczeństwo, wcześnie chwyciła deskę i podtrzymując męża, z nim razem na ląd wyrzuconą została.
Rozbitki z tego statku schroniły się do Livorno, a mieszkańcy oburzeni przeciw jenerałowi Rivaud, dowodzącemu w porcie, który zmusił flotyllę do wypłynięcia wśród burzy — okazali tém żywszą dla Polaków życzliwość, aby mu wzgardę i niechęć okazać.
Z czego się to czasem ludzka litość składa!
Biednych tułaczów rozdzielili pomiędzy siebie, zbierali składki, opatrzyli ich we wszystko...
Inne statki zapędzone burzą ku brzegom Sardynii, walcząc z wichrem, dopiero czwartego dnia zebrały się na wybrzeżach Hiszpanii około wysp Balearskich...
Niebo się nareszcie wypogadzało... okręty ściągały się wszystkie powoli.
Tadeusz tę pierwszą próbę żeglugi wytrzymał