Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
349

dzielnie, nieopuszczając pokładu, z dziecinną prawie ciekawością wpatrując się w dramat burzy — Karolowi przypomniała tę, która ich zbliżających się do lądu w Ameryce odegnała od brzegów...
U przylądka Gates zerwała się druga nawałność; wiatr zachodni gwałtowny, znowu flotyllę rozproszył, pędząc ku brzegom Afryki — właśnie w chwili, gdy się do Gibraltaru zbliżała.
Jednego statku zabrakło, stracono go z oczów.
Nareszcie dnia 27 Czerwca, czarująca, położona nad zatoką, ze swemi murami staremi i maurytańskiemi gmachami ukazała się Malaga... statki do portu zawinęły.


W chwili, gdy znużeni dwoma wytrzymanemi burzami, uczuli się żołnierze na spokojniejszych portu wodach — rozjaśniły się nieco chmurne oblicza... Dla wielu jednak ta ciężka próba kilkodniowa była ostateczną — czuli, że daléj nie pójdą.
Nienawykli do morza, schorowani, wszyscy się chciwie na ląd rzucali... tu im dłuższy obiecywano wypoczynek; a że dowódzcy już się nie obawiali oporu i ucieczki, wolno się było żołnierzom rozpierzchnąć po mieście.