Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
318

znużony do Genui... Od śmierci Darewskiego stał się on bardziéj milczącym, posępniejszym niż kiedy, szedł wprawdzie i bił się walecznie, ale wszystko to, co się w koło niego działo, mało się go zdawało obchodzić.. Milczący, skinieniem głowy ledwie na pytanie odpowiadał..
Skwar letni, pochód nużący, wyczerpały jego siły, oczy już nie chciały patrzeć na ten cudny amfiteatr gór, otaczających Superbę.. znalazłszy trochę cienia pod murem, rzucił tłumoczek swój i upadł, składając na nim głowę, nimby im wyznaczono kwatery.
Słońce sierpniowe piekło, pragnienie piersi paliło, bezsenność zamykała powieki, znużenie odbierało siłę nawet duchowi, — budząc tylko żądzę spoczynku, choćby w śmierci. —
Karol w téj chwili czuł się zobojętniałym na wszystko, wyczerpanym, zdało mu się, że daléj już pójść nie potrafi, że się z tego bruku, na którym legł, nie podniesie...
Wśród włoskiéj wrzawy ulicznéj, ryku osłów niosących transporta, wisku złośliwych mułów idących z bagażami, kłótni ludzi, bijących się z sobą i nieposłusznemi zwierzęty — stary żołnierz śniąc o przeszłości, usypiał prawie pod ścia-