Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
293

i ducha jéj zabiją... twarze posępne... przyszłość groźna...
— Szanowny towarzyszu, nadto wszystko widzicie czarno... odparł Karol.
— Bom stary... rzekł Darewski... jasne dla mnie tylko błyskawice, co sprowadzają pioruny... Trudna walka z losami...
Chcąc zapobiedz próżnowaniu a spiskom, uchwalono żołnierza nająć na żniwa w rzymskiéj kampanii. Ale wiedząż oni, co to powietrze zdradliwe téj pustyni??
Darewski przyniosłszy tę wiadomostkę, westchnął i powlókł się daléj.


Sprawdziła się ona w prędce i w sposób najnieszczęśliwszy, gdyż następstwa jéj były nad wszelkie przewidzenie smutne.
Chciano zaradzić spiskom i zniechęceniu dając za lekarstwo pracę... nie przewidziano, że to był wyrok śmierci dla większéj części skazanych na te pozornie wesołe żniwa w kampanii...
Wśród zagniłych od wieków błot Pontyńskich, dojrzewały pola bujnemi okryte urodzajami, możnaż było przypuścić, aby kraj dla