Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
256

Zabójcza ta wieść, która śmiertelny cios zadać miała legiom polskim, przyszła na to wesołe obozowisko.


Karol zrazu niedowierzający, wreszcie dał się upoić téj radości, która go otaczała do koła, nadzieja jest zaraźliwą, jak wszystkie uczucia.
Z chłodniejszą przyszedł rozwagą, zawiedziony więc nieufny, bronił się marzeniom z obawy nowego zawodu, ale mógłże się oprzeć chórowi tych serc tysiąca bijących na nutę jednę? uśmiechom jaśniejącym weselem... szałowi, który opanowywał tłumy i rósł, spotęgowywał z każdą chwilą?
Tchnienie młodości i wiary owiało go znowu, jak gdy na siwym leciał do konfederatów... zakręciły mu się łzy, gdy usłyszał tę nieśmiertelną piosnkę, w któréj jest cała historya legionów: Jeszcze Polska nie zginęła!
Obóz cały brzmiał nią jedną, a przedstawiał obraz, którego pęzel ani pióro odtworzyć nie potrafią...
Obozowisko to było dzieci narodu wyprobowanego największą klęską, jaka lud z ręki Bożéj