Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
226

sza, jego przyszłość... o ten dom spokojną być mogła, który ty z pustki uczyniłeś znośnym... który żyje i opiera się na tobie! — Ale czasy są jak przed burzą... cisza przerażająca.. w niéj serce czyta trwogę, samo jutro się zdaje przepaścią...
Nikt mi nic nie mówił, przecież odgadłam ja wiele... coś się gotuje, uczynisz że ty ofiarę dla sieroty i wdowy byś życie całe oddawszy ojczyznie, resztę jego dla nich poświęcił? Wówczas źródło tych łez wyschnie i ja odżyć jeszcze potrafię... od twéj podróży do Krakowa, kochany bracie... marzę, iż wyjeżdżasz, uciekasz od nas, porzucisz nas samych... Uspokój mnie, proszę cię... błagam...
Karól głowę spuszczoną na piersi podniósł, w męzkim oku jego, które zwrócił na biedną kobietę, błyskała jakby łzy spalonéj resztka...
— Zmuszasz mnie, rzekł powoli... — do ciężkich i bolesnych wyznań, siostro droga... ja kłamać nie umiem wszystko... wszystko ci dziś powiedzieć muszę, choćbym cię miał zasmucić.
Zacznę od tego, co dawno pogrzebione leży na dnie serca... Od młodości ślubowałem poświęcenie się dla ojczyzny... uczyniłem to z wiedzą,