Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
202

Historya szabli aż do końca była cudowną.
Karol stracił ją był razem z przytomnością i czuciem pod Maciejowicami. Gdy ze snu, który już ostatnim być sądził, przebudził się i zwlec usiłował z pośrodka trupów, napróżno szabli lub choćby jéj szczątka szukał do koła siebie. Znać nieprzyjaciel wydarł mu ją z garści zdrętwiałéj, która nosiła ślady wysiłku i poszarpania. Opłakał tę stratę... i przybył do Warszawy...
Jednego ranka, gdy przed podróżą chciał sobie kupić ubogą odzież cieplejszą, wprowadzono do niego przekupnia. Miał on z sobą mnóstwo łachmanów i rupieci, lasek, a nawet szabli... Jakież było zdziwienie Karola, gdy w obłoconéj, brudnéj i niepoczesnéj broni, rzuconéj na ziemię, dostrzegł swój skarb... Saracenkę! Myślał z razu, że go myliły oczy, dobył główni... znalazł na niéj napis... z bijącém sercem trzymał ją w rękach... wlepiwszy wejrzenie... przekupień sądząc z milczenia, że nie przypadło do smaku, zachwalać począł, a nie odbierając odpowiedzi, pospieszył się z zażądaniem tak nizkiéj ceny.... iż Karol równie odzyskanie jak samo kupno za cud wyraźny uważać począł!
Jakim sposobem szabla ta z rąk jakiegoś