Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
196

stanie ducha, opuszczenie, samotność, nędza.... trwoga nie o życie ale o nowe męczarnie... podwajały chorobę, wprawiały w nieustającą gorączkę. Mózg zamieszkiwały mary wyobraźni, wspomnienia boleśne... dnie stawały się wiekami.. chłód, głód i słabość zdawały się co chwila zrywać nić życia... a jednak serce biło i śmierć nie przychodziła.
Do Sarnowa już dla samego oddalenia i prześladowania nie podobna było myśleć się dostać; wedle wszelkiego podobieństwa majętność albo już była zasekwestrowana lub ją to w prędce czekało. Obyczajem moskiewskim majątek jest zawsze najłakomszą zdobyczą. Chciwość rzuca się nań najpierwéj nie w interesie państwa ale dla zdzierstwa pojedyńczych łupiezców. Ludzie, co pracować nie umieli nigdy... żywią się jak drapieżne zwierzęta.. gotowém. Nie było innego przytułku dla Karola nad ten rodzinny kąt, który nie był już jego... lub przyjacielski dom Podkomorzego Krzywaczyńskiego. Ciągnął się więc tak słaby, ranny, smutny, na łasce Bożéj, z jednym wieśniakiem woźnicą, który okrywszy go płaszczem i słomą, wiózł jakby nie żywy ładunek... Nie mogąc siedzieć Karol, leżał zdawszy losy na