Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
195

ich opieką, z domu do domu przewożony, zdołał się nareście okryty ranami, przekraść do Warszawy.
Tu zaledwie nieco przyszedłszy do siebie, zmuszony był uchodzić znowu przed tryumfującą Moskwą... nie czując się bezpiecznym po kapitulacyi miasta, gdy wszystkich aż do bohaterskiego Ignacego Potockiego, który się oddał w ręce Suwarowa, wywożono w głąb Moskwy... musiał się ucieczką ratować.
Osłabły jeszcze, ledwie żyw na prostym wózku wieśniaczym, sam jeden, bo Stach mu gdzieś z oczów zginął pod Maciejowicami — kazał się wieść w Krakowskie. Chciał tam umierać przynajmniéj gdzie się urodził, gdzie już gotowy stał nań czekając grobowiec... Nie wiedział ani o Ewy, ani o mężu jéj i dziecięcia losach, nie myślał zakłócać im spokoju... pragnął się tylko dostać do tego kąta... gdzieś, o chaty, choćby do karczmy poczciwego Abrahama, któryby mu nie odmówił przytułku i tapczana do skonania.
Droga to była... długa i ciężka, pełna niebezpieczeństw co chwila się odnawiających, dla krążących po kraju oddziałów, od których napaści i okrucieństwa nic zasłonić nie mogło. W tym