Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
179

Karol z innemi razem walczył do ostatniéj godziny... ranny w pierś legł martwym, nieprzytomnym na pobojowisku.
Nim noc nadeszła chłodna, już na tym placu zasłanym tysiącem bohaterskich zwłok zjawiły się harpije z pijanym szałem szukające łupu... i nasycenia zemsty barbarzyńskiéj widokiem poległych..
Dzicz ta od beczek z wódką rzuciła się na łupież cmentarną, zawodząc pieśń bluźnierczą... porozpalano ogniska, zdawali się gotować na ucztę Kannibalów... pijani kładli się na umarłych.., pół przytomni odzierali trupy... niektórzy wiekuisty powtarzając dramat, grali z sobą o zdarte z ofiar szmaty...
Gdzieniegdzie wśród tych pokosów śmierci jęknęła jeszcze pierś... i zgruchotała ją kolba...drgnęła ręka z szablą... i obciął ją wesoły żołdak... ostatki życia wyzionęło pobojowisko.
We dworze około Fersena (w karmazynowym płaszczyku, dezabilu purpurowym zwycięzcy) gorzało tryumfem i weselem. Wszystkie okna płonęły, rozsyłano kuryerów na wsze strony, poeci tworzyli najpoddanniejsze raporta dla monarchini. Tormansow, Chruszczów, Denisów, Engelman, ka-